PROBLEM Z AGLOMERACJĄ

Data publikacji: 01 Lipiec 2012

Podczas posiedzenia Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego w dniu 27 czerwca 2012 r. Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji zaprezentowało wyniki konsultacji zawarte w „Zielonej Księdze Obszarów Metropolitalnych”. Nie jest moim zamiarem omawianie jej treści. Jeśli ktoś jest zainteresowany może zapoznać się z księgą ma stronie internetowej ministerstwa. Prezentacja pobudziła mnie do napisania paru uwag na temat jednej z kilku niekończących się historii polskiego samorządu terytorialnego – ustawy aglomeracyjnej.

Moim zdaniem z próbami wprowadzenia ustawy aglomeracyjnej związane są nierozłącznie dwa problemy. Oba blokują jej wprowadzenie, a w przyszłości, jeśli zostanie uchwalona, mogą spowodować, iż będzie funkcjonować w sposób niezadowalający.

Problem pierwszy to odpowiedź na pytanie – komu w Polsce potrzebne są przepisy aglomeracyjne? Są potrzebne w praktyce tylko miastom górnośląskiej i zagłębiowskiej konurbacji. To tutaj potrzeba wspólnych działań dla połączonych na wiele sposobów miast. Inne duże miasta w Polsce takich rozwiązań w zasadzie nie potrzebują. W pewnym zakresie ustawa aglomeracyjna byłaby pożyteczna jeszcze w Trójmieście (Gdańsk, Gdynia, Sopot) i być może za kilkadziesiąt lat także dla układu Bydgoszcz-Toruń. Tych rozwiązań prawnych nie potrzebują za to w Warszawie, Krakowie, Łodzi, Poznaniu czy Wrocławiu. Tam nie ma problemu współistnienia na jednym obszarze kilkunastu dużych miast. Jest jeden duży partner i kilkanaście mniejszych. W zasadzie już dzisiaj na mocy aktualnych przepisów można tam realizować wspólne zadania. Konieczne są tylko nieznaczne zmiany uregulowań prawnych, a na pewno niepotrzebne są tam nowe przepisy ustrojowe. Widać to w różnicy podejścia do problemu. W województwie śląskim raczej mówi się o rozwiązaniach obligatoryjnych, a w reszcie Polski o dobrowolności.

Różne są także interesy wymienionych wyżej miast. Powstanie obligatoryjnego związku komunalnego lub powiatu metropolitalnego w województwie śląskim spowoduje, iż pojawi się nowy, duży gracz w rywalizacji o fundusze europejskie, inwestycje i międzynarodowe imprezy. Warszawie, Krakowowi, Łodzi, Poznaniowi, Wrocławowi przybędzie znacząca śląsko-zagłębiowska konkurująca. Jak wielkie ma to znaczenie świadczy bój o umiejscowienie stadionów na Euro 2012. Zaryzykuję, więc twierdzenie, że wielkie miasta polskie i reprezentujący je parlamentarzyści nie są tym zainteresowani.

Drugi problem to spór natury politycznej wewnątrz województwa śląskiego. O ile, bowiem wszyscy tutaj w zasadzie zgadzają się, że ustawa aglomeracyjna jest potrzebna to jednak nie mogą się dogadać, gdy dochodzi do rozmowy o sposobie zarządzania aglomeracją. Podział wynika z powodu, który można nazwać syndromem aktualnych notowań poparcia wyborczego. Z jednej strony mamy regionalnych polityków PO, którzy forsują zarząd w składzie kilku, kilkunastu radnych wybieranych bezpośrednio w jednomandatowych okręgach wyborczych. Z drugiej natomiast jest większość górnośląskich i zagłębiowskich samorządowców, którzy optują za różnymi formami zarządu wybieranego pośrednio, przez Rady Miast wchodzących w skład aglomeracji. Dodam, że to drugie rozwiązanie wydaje mi bardziej racjonalne, uwzględniające także kontekst lokalny. Gdy zatem obejrzymy aktualne słupki poparcia wyborczego widać, że pomysł regionalnego kierownictwa PO gwarantuje mu decydujący wpływ na zarządzanie aglomeracją i nie tylko eliminuje inne ugrupowania polityczne, ale także prezydentów i radnych miast aglomeracji.

Sądzę, że wymienione wyżej dwa problemy prawdopodobnie spowodują, że jeszcze długo nie będziemy mieli ustawy aglomeracyjnej, a jeśli już to będzie ona w kształcie niekorzystnym dla miast Górnego Śląska i Zagłębia Dąbrowskiego. Jako mieszkaniec Bytomia mam tylko nadzieję, że będę w tej sprawie fałszywym prorokiem.

JKC