- Strona główna /
- Felietony /
- LEWICA W SAMORZĄDZIE TERYTORIALNYM, CZYLI KWADRATURA KOŁA (\"Myśl Socjaldemokratyczna\" nr 1-2/2017)
LEWICA W SAMORZĄDZIE TERYTORIALNYM, CZYLI KWADRATURA KOŁA ("Myśl Socjaldemokratyczna" nr 1-2/2017)
Jaki być powinien centrolewicowy, lewicowy czy też progresywny samorząd terytorialny? Odpowiedź na to pytanie zdaje się być próbą rozwiązania kwadratury koła. Za nim jednak spróbuję na nie odpowiedzieć muszę poczynić jedną niezbędną uwagę terminologiczną. W pierwszym zdaniu niniejszego testu użyłem trzech przymiotników: centrolewicowy, lewicy i modny ostatnio progresywny. Dla uproszczenia w dalszej części tekstu będę używał terminu lewicowy, bo jestem przywiązany do terminologii historycznie uzasadnionej.
Wróćmy jednak do zasadniczego problemu. Tylu ilu jest samorządowców, którzy w mniejszym lub większym zakresie przyznają się do lewicowych poglądów tyle jest pewnie definicji lewicowego sposobu na zarządzanie jednostką samorządu terytorialnego. Od razu zastrzegę, że nie uważam, aby było w tym coś złego. Istotą samorządu terytorialnego jest dostosowanie do lokalnej specyfiki. To, co jest pożyteczne w Świnoujściu nie musi sprawdzić się w Przemyślu. Tak samo dopuszczam istnienie różnych definicji lewicy w samorządzie terytorialnym. Muszą one uwzględniać lokalne i regionalne uwarunkowania. To zastrzeżenie oczywiście znacznie utrudnia odpowiedź na pytanie zadane w pierwszym zdaniu niniejszego tekstu. Dodatkowo komplikuje sprawę funkcjonowanie w Polsce bezpośrednich wyborów prezydenta miasta, burmistrza i wójta gminy. Kandydat, który chce wygrać takie głosowanie musi uzyskać 50 % plus jeden oddanych głosów. Siłą rzeczy musi to powodować poszukiwanie rozwiązań kompromisowych łączących różne punkty widzenia. Ale czy w sprawie definicji lewicowego samorządu musi obowiązywać jednak doktryna? Niedopuszczająca dyskusji i modyfikacji? Otóż nie musi.
W niniejszym tekście, zatem spróbuję jedynie nakreślić, co dla mnie, z perspektywy 23 lat moich doświadczeń samorządowych jest filarem lewicowego samorządu terytorialnego. Oczywiście sześć wskazanych przeze mnie poniżej punktów nie wyczerpuje dekalogu samorządowej lewicy. Wydaje mi się, bowiem naturalne, że władze samorządowe muszą budować i remontować drogi czy też pamiętać o budownictwie mieszkaniowym. Zostawmy, zatem oczywistości i przejdźmy do sześciu filarów.
1) Usługi komunalne pozostają w rękach publicznych. Dostarczanie wody, odbiór ścieków, oczyszczanie miast a także odbiór i segregacja śmieci, wszystko te rzeczy powinny być realizowane przez podmioty stanowiące własność publiczną. Co za tym idzie elementem lewicowej samorządności powinno być także stosowanie zamówień in house w przywołanych dziedzinach gospodarki komunalnej. Oczywiście w zakresie określonym przez prawo. Pewne ograniczenia tej zasady dopuszczam jedynie w transporcie publicznym, ale i w tym wypadku uzależniam to jedynie od lokalnej specyfiki. Wymienione wyżej usługi komunalne nie mogą być poddane wolnej grze rynku.
2) Wrażliwość na problemy społeczne. Lokalne lewicowe programy w zakresie zdrowia i pomocy społecznej. Uważam, że w tych resortach lewicowe władze samorządowe muszą wchodzić w zakres kompetencji administracji rządowej. Zwłaszcza, jeśli działania rządu są tam niedostateczne lub po prostu ich brak.
3) Obrona publicznego charakteru szkoły i wspomaganie jej poprzez dodatkowe programy edukacyjne finansowane z kasy samorządowej. Pamiętać też trzeba o uczciwej i partnerskiej współpracy zarówno z rodzicami jak i z nauczycielskimi związkami zawodowymi.
4) Odpowiedzialne i przejrzyste zarządzanie administracją samorządową. Ludzie lewicy nią kierujący powinni być otwarci na dialog i różnorodność, poszanowanie praw obywatelskich oraz stosowanie przejrzystych procedur zarządzania. W codziennej praktyce powinno to współgrać ze społeczeństwem obywatelskim. Przejrzyste procedury są szczególnie ważne w zarządzaniu samorządowymi spółkami i jednostkami organizacyjnymi. Nie można zapominać o czytelnych zasadach prowadzenia polityki personalnej w urzędach administracji samorządowej.
5) Racjonalna polityka budżetowa i rozwój budżetów partycypacyjnych. Realizacja najlepszych pomysłów w samorządzie terytorialnym nie ma szans bez solidnego zaplecza budżetowego czy też rozsądnych pomysłów na pozyskanie pieniędzy pozabudżetowych. Ta zasada w czasach, w których powodzenie w kampaniach wyborczych osiągają najbardziej absurdalne pomysły rozdawania publicznych pieniędzy jest niewątpliwie trudna w realizacji. Nic jednak nie zwolni władz samorządowych, szczególnie tych odwołujących się do wartości lewicowych, z racjonalnego planowania dochodów i wydatków budżetowych.
6) Partnerska współpraca z organizacjami pozarządowymi. Lojalna współpraca przy wspólnej realizacji wybranych zadań publicznych. Tworzenie warunków dla rozwoju społeczeństwa obywatelskiego i integracji lokalnych społeczności. W tym zakresie trzeba jednak postępować szczególnie rozważnie. Umiejętnie rozróżniać rzeczywiste potrzeby społeczne od lokalnych grup nacisku próbujących realizować cele niekoniecznie korzystne dla dobra wspólnego.
Podsumowując, muszę zwrócić uwagę na problem natury politycznej. Wskazanie lewicowego pomysłu na samorząd terytorialny powoduje automatyczne zaszeregowanie samorządowców odwołujących się do takich wartości do szufladki polityczno-partyjnej. W atmosferze towarzyszącej wyborom samorządowym może stać się to zabójcze. Wprowadzenie bezpośredniego wyboru prezydentów miast, burmistrzów i wójtów gmin zdeterminowało przecież ucieczkę od jasnych deklaracji politycznych. Aby bowiem wygrać takie wybory trzeba uzyskać ponad połowę oddanych głosów. Trzeba zdobywać głosy wyborców o różnych poglądach politycznych. Spróbujmy na koniec rozważyć ten aspekt problemu.
Z jednej strony jest faktem, że wiele istotnych elementów zarządzania w samorządzie terytorialnym nie powinno być i nie jest polityczne. Z drugiej strony samorząd terytorialny swoje zadania wykonuje na sposób polityczny. Mamy demokratyczne wybory. Organy stanowiące jednostek samorządu terytorialnego ustalają swoje decyzje w drodze głosowania. Osobiście jestem zwolennikiem niezbyt popularnej definicji, w której polityką jest każde działanie, podczas którego dzieli się publiczne pieniądze. I chociaż na pytanie czy remonty dróg są polityczne – należy odpowiedzieć, że oczywiście nie, ale już kolejność remontów może i jest efektem decyzji politycznych. Także np. podejście do sposobu zarządzania oświatą czy służbą zdrowia jest efektem decyzji natury politycznej i nie ma w tym nic zdrożnego.
Ucieczka od politycznego określania się przez samorządowców (także lewicowych) bierze się w dużym stopniu ze wzmagającej się niechęci do partii politycznych. Często stosowanym argumentem przeciw polityce w samorządzie terytorialnym jest konieczność unikania partyjniactwa, które partie polityczne mają wnosić do samorządu terytorialnego. Jest to argument o tyle nietrafiony, że aby uprawiać partyjniactwo w samorządzie terytorialnym nie trzeba należeć do partii politycznej. Równie dobrze można reprezentować grupę całkiem nieformalną.
W moim przekonaniu wniosek z tego jest tylko jeden. Lewicowa wizja samorządu powinna być zdecentralizowana. Lewica w samorządzie powinna stawiać na precyzyjnie definiowanie lokalnej różnorodności i wyciąganie z niej całkiem lokalnych wniosków.
Jan Kazimierz Czubak